Ahoj Marynarze!
Spotkalem najbardziej niespodziewana osobe w tej czesci swiata , w tej wlasnie chwili. Cowie! Nasz kompan z zespolu... "GADABIT" na Balkanach?
- Panowie! Mamy 5 minut do wejscia na scene! Kuban stroj sie!
Indo zrzuca bety , plecak itd..
Cos mi nie pasuje.. zaraz , zaraz..
- Dalej , dalej chlopaki! Publika sie domaga! - krzyczy z za plecow znajomy glos...
Marcin! Dyrektor Miechowskiego Domu Kultury?!
Wchodzimy i tu wybaczcie moja nieskromnosc , dajemy czadu na scenie jak zawsze , co nie jest latwe , szczegolnie na miechowskiej scenie... Tak.. To bylo w Miechowie. To sie nazywa balkanski kociol. Kulturowy , narodowosciowy , muzyczny tygiel psychiczny.
Po koncercie , jak to zwykle mamy w zwyczaju napilismy sie kilka piwek. Marcin nie pil.. za to mowil bardzo rozsadnie:
- Sluchajcie.. - mam przeczucie , ze nie macie gdzie spac. Juz macie! Mozecie rozlozyc karmiaty tutaj , na scenie glownej. Zamkne budynek na noc i przyjde obudzic was nad ranem.
Taak.. oganizator z prawdziwego zdarzenia.
- Marcin? A czy ja moge tez sie tu przekimac? Wiem , ze mam do domu jakies kilkaset metrow , ale zrozum , jesli wejde do domu i poloze sie we wlasnym lozku to nie wstane przez kilka nastepnych dni. Nie mam na to czasu!!!! Jutro rano musze dostac sie do Sarajeva i wyczuc tamtejsze nastroje... - zapytalem blagalnym tonem.
Chyba poskutkowalo.. bo wtedy wlasnie sie obudzilem. Otworzlem oczy i podejrzanie wyspany wrocilem do rzeczywistosci , ktora byl czerwony dywan pod dachem , stanowiacy wejscie do przydworcowej kafejki w centrum bosniackiego Mostaru - ponad stutysiecznego miasta oddalonego ok 100 km od Sarajeva. Tu wlasnie spalem , a kolo mnie "w ostatniej chwili". Dworzec autobusowy w muzulmanskiej czesci miasta. Srednio przytulne miejsce z zadaszeniem na niestety wolnym powietrzu. Dworcowy budynek zamknal nam przed nosem kolo 23.00 niemily straznik. Dlaczego wtedy?!? Dlaczego akurat tego dnia , w ktorym pogoda postanowila dodac troche pikanterii naszej sielankowej podrozy , moczac nas doszczetnie , podczas naszych nieudolnych prob przekonania bosniackich kierowcow , ze nie jestesmy mordercami i ze z powodzeniem moga sie dla nas zatrzymac. Niestety. Autostop w Bosni i Hercegowinie nie dziala! Prznajmniej dla nas... Electro i Kanadian , choc nie mieli latwo ,znow sprawili nam lomot pokonujac dystans Dubrownik - Sarajevo w jeden dzien . Wroce do tego pozniej.
Najpierw my.. Sklad , ktory przemoczony utknal 5 km za Mostarem. Mielismy nadzieje na zwyciestwo. Do zmroku zostalo nam kilka godzin, a do przejachania jedynie 100km. Jednak los wybral dla nas zupelnie inna droge. Tuz po zachodzie slonca podszedl do nas pewien sympatyczny koles zapraszajac nas na urodzinowe piwo. Korzystajac z zaproszenia , poznalismy ekipe miejscowych hooliganow , obdarowywujacych nas papierosami i wielkim respektem za wyczyny naszych polskich kibicow na stadionach. Powinnismy byc dumni? Zaoferowali nam podwozke spowrotem do Mostaru , na dworzec autobusowy , dajac nadzieje na bezposredni pociag do Srajeva. Zdesperowani pogoda i sytuacja na drodze , dalismy sie przekonac , jednoczesnie godzac sie na dyskwalifikacje z wyscigu, lamiac podstawowa zasade bezplatnego podrozowania. Spotkala nas za to sroga kara.. Spoznilismy sie na pociag trzydziesci minut. Nastepny odjezdzal o 7.20 rano.. Czekalismy i snilismy w dosc niecodziennym miejscu.
Ranny pociag , cudny pociag. Siec kolejowa w Bosni i Hercegowinie nie grzeszy gestoscia , za to grzeszy widokami. Sa nie przyzwoicie malowinicze.. Szczegolnie te na trasie Mostar-Sarajevo. Tunele , przelom rzeki przez wysokie gory wijace sie przez cala trase , wszechobecna zielen. Kolejna odslona raju. Do tego zbawienne towarzystwo. Poznalismy w przedziale wspanialych ludzi. Przyblizyli nam znacznie klimat Bosni i Hercegowiny.. , ktory jest zpelnie szalony. Mozna sie tego bylo spodziewac.. wkoncu jestesmy na Balkanach.
Ten kraj to trzy rozne stany : chorwacka Hercegowina o wyznaniu katolickim , muzulmanska wieksza czesc Bosni i Republika Serbska. Jak sie domyslacie , wszyscy walcza ze wszzstkimi na lini wyznaniowej , politycznej , sportowej i tej najbardziej krwawej - ulicznej.
Panowie po wysiadce z pociagu zaprosili nas na obiad , kawke , znalezli nam tani nocleg i postawili taxowke. Mamy nadzieje sie odwdzieczyc w Polsce. Dzieki chlopaki! A!!! no i najwazniejsze! Wsparli nas logistycznie , pozyczajac nam telefonu na krotka rozmowe telefoniczna do naszych zacnych kompanow-przeciwnikow.
- Electro , skoncetruj sie , bo mam duzo informacji. Jestesmy w Sarajevie , znalezlismy tani nocleg , wyslalem ci adres smsem.
Na co electro gestocken odpowiada :
- Dobra stary , my tez jestesmy w Sarajevie.. dokladnie w ambasadzie.
???
Co oni do cholery robia w polskiej ambasadzie???
Lukasz zgubil paszport.
Tak to jest prosze Panstwa. Podroznik zmeczony - podroznik nieuwazny. To wszystko przez ten deszcz. Paszport , juz niewazny , jedzie sobie pewnie gdzies w jakims bosniackim samochodzie. Ambasada , nowe doswiadczenie. Ponoc bylo zabawnie. Electro dostal kwitek upowazniajacy go do legalnego powrotu do domu , do tego skorzystal z rzadowego prysznica urzadzajac mala powodz w naszej rodzimej placowce. Olivier Kanadian tez sie odswiezyl.
Spimy jakies 8km od centrum w malowniczo polozonej dzielnicy , pod lasem - mekka tutejszch mysliwych. Chlopcy obecnie zwiedzaja miasto.. ja , jak czytacie udzielam sie elektronicznie. Kupilismy znakomita rakije , smakujac ja razem z miejscowa starszyzna , ktora dopelnila opowiesc wojenna i nakreslila ta druga.. albo nawet juz trzecia strone medalu.
Rozplywajace sie po wzgorzach Sarajevo jest naszym ostatnim przystankiem na Balkanach. Jutro otwieramy nowy , ostatni juz rozdzial. Tytul : Powrot! Czterech smialkow.. Dwa teamy , puste portfele , jeden cel ,jedna droga , jedno pragnienie , KRAKOW! Kto pierwszy ten lepszy. Wielki wyscig czas zaczac!!!
Cieszcie sie , czesc.
INDKUBATOR.
P.S Zastanawialismy sie nad pewna pokerowa zagrywka. Oto ona : cofnac sie do swietego Medjugorie , jakies 120 km na poludnie i tam wsiasc do polskiego autokaru z pielgrzmka. Piekne zakonczenie.. Jednak ryzykujemy czas.. co jesli nikt nas nie wezmie? Wtedy.. byloby to zakonczenie tragiczne. Jako rasowi gracze wybralismy pozornie latwiejsza droge na polnoc.